Zima nie chce się skończyć, śnieg nie topnieje, na nowalijki trzeba będzie jeszcze sporo poczekać...
Szczerze mówiąc, mam już trochę dość ciągłego gotowania, smażenia, duszenia i pieczenia. Trudno o coś świeżego i w miarę wartościowego (mam na myśli owoce i warzywa), więc poza kiszonkami, rzadko jadamy coś surowego.
Częste wizyty na moich ulubionych blogach witariańskich sprawiają, że na widok prezentowanych tam pięknych, soczystych i ożywczych potraw, mam ochotę się zbuntować i jeść na surowo.
Dziś zamiast tradycyjnej zupy lub kaszy, przygotowałam na śniadanie zielony koktajl z dostępnych o tej porze owoców i sałat. Udał się wspaniale i zaspokoił moją potrzebę spożycia czegoś świeżego, soczystego, oczyszczającego, a jednocześnie dającego mnóstwo energii na dobry początek dnia (koktajle są zdecydowaniem lepszym zastrzykiem energii niż poranna kawa).
Oto moja propozycja: